poniedziałek, 15 lutego 2016

To samo.

Jak zwykle kiedy dopada mnie zjazd, nie mam możliwości tutaj zajrzeć. Kończy się na myśleniu ile jest do wyrzucenia z siebie. Parę razy nawet planowałam, że celem dnia następnego będzie napisanie tu, że wstanę specjalnie, żeby to zrobić, ale jak widać - opcji nie było :) Z grubsza minęło ponad dwa tygodnie. Czternaście długich dni w łóżku. Połowa lutego w bólu. Kręgosłup odmówił współpracy ze mną totalnie. Szarpał mi za stopy, spinał mięśnie nóg, nie pozwalał zasnąć. Ból poziomu 8. To na prawdę silny ból. Jestem po dwóch seriach zastrzyków przeciwzapalnych, tonie leków przeciwbólowych i względnie na chodzie. Co do ósemki... Była znośna ponieważ pierwszy raz od dawna - był to mój jedyny objaw. Gdyby nie ten ból mogłabym napisać, że czułam się zdrowa. Z drugiej strony faktem było to, że właśnie ten ból zupełnie mnie unieruchomił i tak czy inaczej byłam bezużyteczna. Kręgosłup dalej pobolewa... może przyjmę jeszcze jedną serie zastrzyków by do końca zbić stan zapalny. Aktualnie choroba znowu odzywa się wielopoziomowo... a to któryś staw boli a to mięsień, ścięgno, kość.. Bezsenność znowu i te nocne palenie stóp... Od dwóch dni bardzo silne, ściskające i kłujące bóle głowy. Wczoraj stałam przed lustrem malując rzęsy i chyba przez skupienie zaczęła boleć głowa po ob stronach potylicy. Z czasem ból się rozlał na pozostałą część głowy. Dzisiaj też to męczy... Z boreliozą a właściwie to teraz chyba z bartonellą nie ma nudy :) Mimo wszystko całkiem dobrze funkcjonuje jak na mnie i mam nadzieję, że ten stan utrzyma się jak najdłużej. W środę wyjazd do Gdańska... zmiana leczenia... nie mogę się doczekać już :) ahhh mam też wynik biopsji - zmiana łagodna :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz