czwartek, 28 stycznia 2016

Korzonki

To całkiem miłe, że coraz częściej zdarzają mi się dobre dni. Zaskakujące jak zmienia się postrzeganie dobrych dni z perspektywy chorującego. Znowu miałam więcej siły fizycznie i emocjonalnie. Zamiast leżeć dzień cały i zdychać mogłam podjechać załatwić życiowe zaległości. Odwiedziłam bank i zawiozłam na uczelnie wniosek o stypendium specjalne, odwiedziłam mamę i siostrę, zamówiłam leki w aptece. Wszystko to zajęło mi około 4 godziny... Niestety po 3 a nawet szybciej... zaczął towarzyszyć mi ból pleców promieniujący po same stopy. Krzyczałam wewnętrznie... Szybka ewakuacja do domu i kanapa... 4 godziny plackowania w bezruchu i udało mi się usiąść do komputera... Niby nic a dla mnie wyczyn! Zmieniając temat...Wiem co pogarsza moje mdłości... chyba... jutro to sprawdzę... Po porannym cipronexie jeszcze się kładę na pół godziny... Jutro posiedzę do śniadania i zobaczę czy będzie różnica. Wprawdzie mowy o tym w ulotce nie było... ale mój obciążony lekami żołądek chyba już sobie nie radzi tak dobrze... 17 lutego kolejna wizyta u mojej dr w Gdańsku. To będzie długa rozmowa... Coś w moim leczeniu nie idzie tak jak powinno... coś hamuje... Mam nadzieję, że dojdziemy do tego czym to może być spowodowane i uderzymy w to bezpośrednio. Przydałaby się jakaś poprawa na wiosnę... :) Ciągle myślę o pracy... tylko jak? jedyna opcja to zdalnie z domu i najlepiej na leżąco... ehhh ... Zapomniała bym. Jutro wyniki biopsji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz