piątek, 25 marca 2016

Piątek

Wczoraj nie wzięłam leków. Po przed wczorajszych akcjach i tragicznej nocy, nie było takiej możliwości dnia następnego. Tramal nie działał bo wchodzi w interakcję z Rifampicyną i umierałam sobie jak zawsze... Żadna nowość. Mama zawiozła mnie do neurologa. Byłam bardzo negatywnie nastawiona. Szczerze? Gdybym nie miała kogoś kto by mnie do tego auta wpakował i od rana o tym mówił to bym nawet nie spróbowała tam dojechać. Jakże bym się pomyliła odpuszczając. Znalazłam swojego neurologa! Pewnie wiecie jaka to ciężka sprawa. Wyszłam z tej wizyty ze łzami szczęścia na policzkach i w ręku z  dwoma skierowaniami na kontrolne rezonanse. Pani dr przebadała mnie i wypytała o najważniejsze sprawy. Nie byłam w stanie opowiedzieć wszystkiego ale nie musiałam. Powiedziała, że będziemy badać i leczyć i że mnie z tym samą nie zostawi. Po wizycie wyskoczyła jeszcze na korytarz zobaczyć kto ze mną przyjechał i wypytać mamę jak sobie radzę nacodzień... i żebym koniecznie się pokazała z wynikami. Dr wie o SM i boreliozie i innych infekcjach. Od razu zapytała czy byłam leczona dożylnie. Odpowiedziała, że 7miesięcy ceftriaksonem. Przytaknęła wcale nie zdziwiona, jakby wiedziała o co chodzi. Gorsza sprawa jest taka, że MRI zaplanowane są na wrzesień i październik.... Mam nadzieję, że doczekam, że serduszko nie wysiądzie do końca. Dzisiaj już biorę leki... Już czuję tego skutki... :( Codziennie płacze... Tak bardzo się boję... Tak bardzo żałuję, że nie ma przy mnie nikogo kto by mógł sprawić, że się uśmiechnę... Kogoś kto zawinął by mnie w koc i wywiózł na chwilę nad jezioro... Kogoś kto by mi pomógł i zrozumiał... Kogoś kto by się mną zaopiekował kiedy ja nie mogę... i nie wymagał tego samego ode mnie w takim stanie... To nieludzkie. Mam mamę... ale to zupełnie inny poziom. Mama sprawi, że nie zginę z głodu i z zimna ale nie potrafię się jej zwierzać... Całymi dniami siedzę sama... Do niedawna się łudziłam, że jest inaczej ale złudzenia powodują przedwczesne śmierci a  ja jeszcze mam siłę trochę powalczyć... chyba...

1 komentarz:

  1. Dobrze, że trafiłaś na ludzkiego lekarza, który rozumie i szczerze chce pomóc, choć po raz kolejny przechodzenie przez swoją historię do najłatwiejszych nie należy, to jednak czasem warto. Trzymam kciuki aby ta "współpraca" przyniosła wymierne rezultaty. Bardzo dobrze rozumiem uczucie braku obok siebie kogoś szczególnego... Los czasem płata figla...

    OdpowiedzUsuń