niedziela, 24 stycznia 2016

Po przerwie

Obawiałam się, że tak właśnie będzie... Pogorszyło się i znikłam... Zmęczenie, które ogarniało moje ciało, było i jest wręcz namacalne. Ściąga mnie na kanapę zanim jeszcze się obudzę rano... Znowu milion zaległości... A dziś? Dziś jest lepiej :) Przed tym całym zjazdem mocy miałam dwa dni bezobjawowe gdyby wykluczyć bóle korzeniowe. Po ośmiu miesiącach leczenia, YEAH. Aktualnie jestem na zestawie: keimax, cipronex i tinidazol. Za miesiąc wizyta w Gdańsku, u mojej dr. Będę chciała wrócić do levoxy. Czuje, że cipronex jest dla mnie za słaby. Będę też prosić o zmianę keimaxu, który kupować trzeba w Niemczech, na coś tańszego. Leczenie jest cholernie drogie. Nie pracuję od długiego czasu... Zachorowałam w głupim wieku... w którym nie należy mi się żadna pomoc. Leczę się tylko i wyłącznie dzięki mojej mamie. Czuję się podle, że nie mam możliwości sama zadbać o siebie. Osiem miesięcy leczenia przyniosły ulgę mojej głowie. Pamięć wróciła i z koncentracją nie mam już problemów. Mam przestrzeń w głowie... Wcześniej byłam zduszona sama w sobie. Z drugiej strony wszystko co się ze mną dzieje odczuwam dużo bardziej. Wcześniej z wielu spraw nie zdawałam sobie sprawę i byłam przytłumiona. Teraz każdy ból, każdą niezdolność zrobienia czegoś przeżywam jeszcze bardziej. Bardzo chciałabym pracować. Mieć jakiś grosz dla siebie, żeby wyskoczyć na kawę albo kupić sobie kremik dla przyjemności -  cokolwiek. Wszystko co mam i to czego nie mam idzie na leki. Są momenty, że stwierdzam - jestem gotowa. Przeglądam oferty i po 2 godzinach mój kręgosłup wysiada... Staje się sztywny i bolesny aż po stopy przy próbie jakiegokolwiek ruchu. :( Udało się... Mam orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu lekkim. Może dzięki niemu uda mi się znaleźć jakąś zdalną pracę. Nie takie miałam ambicje... Mogłam wiele a teraz mogę nic... Strasznie ubolewam nad utraconym życiem i zdaję sobie sprawę, że nie odzyskam go.... Mogę zbudować swoje nowe ale przy takich pokładach ambicji jakie posiadałam szanse są marne... Muszę znaleźć coś w czym będę mogła się spełniać mimo choroby... Pozdrawiam

1 komentarz:

  1. Tak, ta choroba po kawłeczku zabiera nam marzenia, plany... weryfikuje wszystko i wszystkich wokół nas... Dociska do parteru i czasem długo nie pozwala wstać. Ale wierzę, ze ten stalowy uścisk musi sie w końcu poluźnić! Wiesz w tej całej sytuacji i tak dobrze, że masz na kogo liczyć, kto pomaga, kto wspiera finansowo i nie tylko. A orzeczenie o niepełnosprawności to i tak juz wielki sukces! Pozdrawiam serdecznie i zycze niewyczerpanych pokładów sił!

    OdpowiedzUsuń