czwartek, 17 grudnia 2015

02.06.2015 START

Już pierwszy zestaw antybiotyków w zasadzie postawił mnie na nogi i to dosłownie. Wtedy jeszcze się niespodziewałam, że ta walka będzie, aż tak ciężka, że tyle razy będę przegrywać... i że fakt tego, że chodzę nie znaczy NIC. Zaczęłam od antybiotyków w formie dożylnej ze względu na mój kiepski stan neurologiczny. Zmiany w mózgu i rdzeniu kręgowym a fizycznie można było mnie porównać do budyniu. Trzęsące się coś spływające po krzesłach... Kontaktu ze mną raczej nie było... Czułam się jak za murem... niby wszystkie bodźce gdzieś tam do mnie docierały... ale moje odpowiedzi i rekację przez ten mur się nie przebijały. Wracając do abx - dożylnie dostawałam ceftriakson 4g przez cztery kolejne dni w tygodniu i 3 dni przerwy.  Chociaż przez 3 dni mogłam poudawać, że żyję i sypiam... Z wenflonem nie dało się nic zrobić, ciągle o coś zahaczałam i ciągle bolało. Do tego macromax 2x1 i Tinidazol 2x1 w pulsach, czyli 14 dni biore i 16 dni przerwy. Do tego wszystkiego dochodzi karton suplementów... w teorii, bo w praktyce ciągle czegoś zapominam. Do szału doprowadza mnie fakt, że cały mój dzień uzależniony jest od leków, którym podporządkować muszę wszystko. Wstaję rano po to żeby wziąć eutyrox. Po 30 minutach biorę macromax. Po następnych 30 cholestil. Po następnych 30 muszę zjeść i to dość obficie tylko po to żeby wziąć tinidazol. Jeść się nie chce ... ale wyjścia nie ma. Trzeba w siebie wmusić. Koło południa wchodzą suplementy. Później zastrzyki z milgammy a po nim wlew. Przed obiadem leki i 30 minut po zjedzeniu ziółka. W między czasie wciskam leki na wątrobę. Długo nie jem bo kolejny abx trzeba wziąć na czczo. Koło 19 wchodzi macromax, o 19:30 cholestil i po 20 mogę zjeść i wtedy biorę tinidazol. Pominęłam probiotyki 2 brane dwie godziny po abx. Przed snem wchodzą znowu zioła i witamina C 3-4g. Jestem pewna, że coś pominęłam :D Taki zestaw brałam przez 6 miesięcy. Po samej ilości można sobie w przybliżeniu wydedukować koszta... ale człowiek jest w stanie oddać i poświęcić wszystko za życie... Mimo, że miewamy chwilę zwątpienia to jednak podjęliśmy tą walkę. Ja i wielu mi podobnych. Przerażające jest to ile ludzi cierpi i choruje zupełnie obok nas. Są nieświadomi. Sama na początku nie wiedziałam nic. Ogólnodostępna wiedza na temat boreliozy i chorób od kleszczowych przekazuję nam taką informację. Trudno się zarazić - łatwo się wyleczyć. Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Leczenie jest ciężkie i długotrwałe i przede wszystkim nie prowadzi do wyleczenia. Możemy wprowadzić organizm w stan remisji, w stan w którym układ odpornościowy jest w stanie trzymać w ryzach pozostałości patogenów po leczeniu. Do końca życia trzeba uważać by koszmar nie zaczął się od nowa.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz