środa, 16 grudnia 2015

Problematyczność podjęcia leczenia...

Zdawać by się mogło, że po otrzymaniu diagnozy idzie już z górki. Tak właśnie myślałam. Problem numer jeden: masz diagnozę, masz zlecenie wykonania wlewów dożylnych i nie ma miejsca, w którym śłużba zdrowia to zlecenie zrealizuje. Jeździłam cały dzień po szpitalach, po przychodniach i po prywatnych centrach medycznych. Wszędzie odmówili mi podania leku, nawet za opłatą. W końcu wieczorem dostałam się do kliniki pełniącej nocne i świąteczne dyżury i tam lekarz zgodził się na podanie kroplówki jeżeli na następny dzień przyniosę zlecenie od lekarza POZ i cały osprzęt do wykonania wlewów. Rano z mamą udałam się do rodzinnej i ku mojemu zdziwieniu wypisała taka zlecenie. Zna mnie od dziecka... Powiedziałam: Mogę spróbować brać antybiotyki przez rok i stanąć na nogi albo brać leki na SM do końca życia... SM nie ucieknie :) a może się okazać, że sprawcą załamania się mojego życia jest borelioza. Tego samego dnia udałam się do tej wieczornej kliniki i dostałam pierwszy wlew :) Myślałam, że to koniec problemu... Niestety następnego dnia w klinice były inne pielęgniarki i inny lekarz więc od początku musiałam opowiadać swoją historię, słysząc po drodzę dużo nie przyjemności... Zrozumienie dostawałam na końcu.... I tak codziennie :( nie miałam na to siły już i udałam się jeszcze raz do rodzinnej z prośbą o możliwość wykonania wlewów w naszej przychodni. Trzeba było jeszcze zapytać naczelnej pielęgniarki oraz dziewczyn z zabiegowego. Zgodzili się!!! :) Nie wiem czy udałoby mi się to wszystko gdybym weszła tam "z ulicy".... Całe szczęście, że moja mama była pracownikiem tej przychodni. Problem numer dwa: Leczenie w żaden sposób nie jest refundowane. Koszta są ogromne... Gdyby nie moja mama - leczenia by nie było... Płaczę za każdym razem jak pomyśle ilu ludzi na to nie stać, ilu jest skazanych na cierpienie :( Problem numer trzy: Leki, które zażywam bardzo obciążają organizm. Generalnie antybiotyki przy infekcjach powodują reakcję Jarisha - Herxheimera czyli tzw. herxy. Jest to reakcja organizmu na niszczone bakterie i wydzielane przez nie toksyny. Zazwyczaj w 3 dobie od podania leku pojawiają się objawy grypopodobne + pogorszenie objawów, które już znamy, lub pojawienie się takich, które miały się dopiero pojawić. Herxy mogą trwać od kilku godzin do paru miesięcy. Jest to sprawa bardzo indywidualna. Pomóc sobie można detoxem, który wspomaga oczyszczanie organizmu z toksyn a tym samym zmniejsza herxy. To są główne techniczne problemy, poza nimi pojawiają się też problemy z ludźmi i emocjami... ale to poźniej :)

2 komentarze:

  1. ciekawa jestem jak sobie radzisz z tymi "problemami z ludzmi, emocjami' bo ja ich nie kontroluje, przeobrazilam sie z spokojnej osoby w holeryczke :( i choc to nie jestem ja tylko choroba to zaluje ludzi kolo mnie, mojego synka i meza, jestem taka nie mila i nie panuje nad tym :(

    druga sprawa, to czy przy wlewach musi byc lekarz? czy mozna je robic przy samej pielegniarce? badz samemu w domu? czy mozna odlecic przy takim wlewie? mam antybiotyki doustnie i ciezko to znosze dlatego chcialam sie przerzucic na wlewy ale nie wiem kto by mogl mo je podac ....

    pozdrawiam Cie serdecznie i zycze duzo sil i wytrwalosci!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Jeżeli chodzi o emocje to nie mieszczę ich w sobie... Generalnie to temat na wiele wpisów. Dziś nawet ciężko mi o tym pomyśleć, bo sobie po prostu nie radzę. Emocje powodują fizyczny ból, nie do wytrzymania. Masz męża i synka. Masz dla kogo zawalczyć :) Wprawdzie dopiero zaczęłam ale myślę, że to dobre posunięcie - skorzystałam z pomocy psychologa. Doskonale czuje kiedy choroba zaczyna mną rządzić. To nie my jesteśmy okrutni... najbliżsi powinni postarać się to zrozumieć, a my starać się wyhamować.

    Tak, przy wlewach powinien być lekarz albo pielęgniarka z zestawem przeciw wstrząsowym. Jeżeli uda Ci się załatwić zlecenie od lekarza POZ na wykonanie wlewów w przychodni to masz problem z głowy. W innym wypadku trzeba się bardzo natrudzić, żeby zorganizować to w domu. Zaczynałam w przychodni, a później sama w domu, oczywiście przy asyście kogoś bliskiego.
    Pozdrawiam rónież :* i zdrówka...

    OdpowiedzUsuń