niedziela, 13 grudnia 2015

Początek koszmaru 28.08.2014

Pomijając chorowanie... żyłam całkiem aktywnie.. Całkiem to mało powiedziane. Kiedy zawisło nade mną podejrzenie SM zdecydowałam, że zaczynam żyć tak mocno jak to tylko możliwe. Żadnych długoterminowych planów na przyszłość - liczyło się tylko tu i teraz...


Skończyłam studia magisterskie i rozpoczęłam doktoranckie. Zajmuje się genetyką zwierząt. 28 sierpnia 2014 roku spędziłam ostatni dzień w laboratorium kończąc w ten sposób czteroletnie analizy do pracy doktoranckiej. Tego też dnia wróciło pozagałkowe zapalenie nerwów wzrokowych. Tym razem znaczne pogorszenie widzenia w oku prawym. Niby nic nadzwyczajnego dla mnie.. Pomyślałam, że niedługo przejdzie i tak też było. Zaczęłam widzieć dobrze w tym momencie kiedy po raz kolejny przyplątał się ostry stan zapalny korzeni nerwowych. Unieruchomiona byłam ponad miesiąc. Nie mogłam chodzić, nogi się pode mną uginały i tak bardzo bolało. Z racji tego, że mam niewielką dyskopatię w odcinku lędźwiowym wszystko zawsze było zrzucane na nią. Bóle brzucha... pęcherz neurogenny, problemy z jelitami, bóle nóg, drętwienia i tak dalej... Po rwie kulszowej dziwnie zachorowałam... Po raz kolejny zapalenie gardła, krtani, tchawicy i oskrzeli. Zaburzona praca ślinianek... Gorączka, halucynacje i ciśnienie krwi podwyższone do granic... po 2 tygodniach przeszło a pozostała tylko suchość w gardle... Laryngolog podejrzewał grzybice na oko. Dostałam nystatynę i zero poprawy. Skierował mnie do reumatologa podejrzewając chorobę autoimmunologiczną.... Na kosultację nie dotarłam... Miałam mieć również profil hormonalny wykonany w szpitalu, na który z racji tamtego stanu również nie dotarłam... Czułam się tak okropnie fizycznie, co zaczęło wpływać na moje emocje. Coś na wzór depresji mi towarzyszyło... Doszło rozstanie z chłopakiem, stres emocjonalny i bam wszystkie objawy jakich doświadczałam przez lata nagle wróciły i biły się nawzajem o manifestacje. W grudniu zadecydowałam zrobić badania w kierunku chorób odkleszczowych... Materiał w postaci surowicy krwi wysłałam na badania do Bytomia. Testy w kierunku boreliozy i koinfekcji. Wyniki otrzymałam zdaję się, że w marcu. Przed zrobieniem badań, bogatsza o wiedzę związana z krętkami, przeprowadziłam prowokację. Piłam czystek i zażywałam citrogrept. Z czystkiem przesadziłam... Zaparzałam sobie 4-5 łyżek... Pierwszego dnia sparaliżowało mi pół twarzy... następnie były niedowłady wiotkie wielokończynowe, tachykardia i podwyższone ciśnienie krwi, zaburzenia pamięci, mgła umysłowa, zawroty głowy, wędrujące bóle stawów, kłucia w klatce piersiowej... Uczucie zmęczenia nieadekwatne do wysiłku. Drżenia ciała, uczucie prądów pod skórą. Przy pochylaniu głowy elektryczny impuls przebiegał wzdłuż kręgosłupa po koniuszki palców u stóp. Mogłam spać milion godzin... Czułam się jak za wielkim murem, obojętna, nic do mnie nie docierało, ciężko było ze mną nawiązać kontakt. Nie mogłam chodzić, nie mogłam pisać, ciężko było mi się ubrać i wykąpać... To tak w wielkim skrócie... Kiedy odstawiałam czystek i krople objawy łagodniały a gdy do niego wracałam, zawsze trzeciej doby rozpoczynał się koszmar. Wracając do wyników. W końcu dowiedziałam się z czym walczę. Borelioza, Bartonelloza, Mykoplazmoza i Babeszjoza... w między czasie doszła jeszcze yersinia. Po zbadaniu tarczycy okazało się, że towarzyszy mi również Hashimoto. Przy boreliozie to dosyć powszechne. W kwietniu pojechałam do lekarza ILADS, zakaźnicy zawiedli. Wiedza odnośnie infekcji to jakieś średniowiecze u nich. Powiedzieli, że ta borelioza którą mam to już jej pani nie ma i reszty infekcji też nie ma. A ja się pytam... Jakim cudem skoro nigdy nie byłam leczona. TO zakaźnik zostawił bez komentarza. Zalecił za to konsultację z reumatologiem, pulmonologiem, alergologiem i neurologiem :D Czyli bujaj się po lekarzach różnych specjalizacji i doświadczaj spychologii. Słysz ciągle, że taka twoja uroda. Astma wysiłkowa, alergie wysiłkowe. Czasem były a czasem znikały. Niedomiarowość wdechowo - wydechowa. Dyskopatia przy której uprawiałam sporty extremalne. Szkoda gadać... chyba nie było lekarza specjalisty, którego bym nie odwiedziła... Oczywiście w pewnym momencie zaczęłam ich unikać jak ognia. Zgłaszałam się tylko po zastrzyki i środki przeciw bólowe. Każdy ból cierpiałam samotnie w domu, nie mówiąc nikomu... Walka z wiatrakami - pacjent kontra służba zdrowia. Nieraz usłyszałam od specjalisty, że się na tym nie zna i żebym poszła do kogoś innego... Śmiech na sali. Wracając do głównego wątku, zdecydowałam się na leczenie ILADS. Nie dlatego, że taka moda, tylko dlatego, że po otoczeniu chorujących osób widziałam, że standardowe leczenie po prostu nie działa... Miesiąc monoterapii antybiotykowej nie działa! Wtedy też zakaźnik przekazał koleżance mojej mamy... że przecież tego nie da się wyleczyć, że wszyscy wracają. Dlatego ILADS... bo są efekty. Bo widziałam ludzi, którzy byli bezobjawowi. Byłam w takim stanie, że albo położyć się i zdychać albo walczyć. Nie zastanawiałam się ani chwili i podjęłam wyzwanie :) Leczenie miałam rozpocząć w maju po uprzednim wykonaniu badań krwi, wątroby, usg itd... Trzeba było sprawdzić czy organizm wytrzyma tak obciążającą terapię. Termin umówiony na połowę maja. 1 maja miałam ciężki dzień... nie mogłam chodzić, tak bardzo bolało. Pomyślałam... mam skierowanie na oddział neurologiczny. W marcu byłam na konsultacji i lekarz zadecydował się położyć mnie na swoim oddziale i porządnie przebadać. No to zgłosiłam się w maju... Czekali na mnie bo podejrzewali bardzo rzadką chorobę a mianowicie zespół Devica (NMO). Ja chciałam się upewnić, że to co się dzieje ze mną to infekcje a nie równolegle tocząca się choroba neurodegeneracyjna. Chciałam mieć czyste sumienie, że sprawdziliśmy wszystko... 

1 komentarz:

  1. Najważniejsze, że ten koszmar zakończył się dobrze. Elisa borelioza to jedna z najstraszniejszych odmian, osobiście uważam, że to może doprowadzić do śmierci, nawet nie z tytułu choroby, ale z powodu próby samobójczej...

    OdpowiedzUsuń